-->

sobota, 19 kwietnia 2014

Święta + haul!

Przygotowania do świąt cały czas trwają, a ja w tym całym chaosie postaram się napisać dla Was jakiegoś małego posta. W ostatnim czasie udało mi się zrobić dość spore zakupy. Naprawdę, zaszalałam. Wybrałam się w Poznaniu do drogerii Hebe, tej w galerii MM na Św. Marcinie. W moim mieście rodzinnym nie mamy niestety Hebe, czego OKROPNIE żałuję! Jezu, ile tam jest wszystkiego! Nie mogłam się aż zdecydować co wziąć. To jest jak Natura, Rossmann i Superpharm razem wzięte! Jak zobaczyłam L'oreal True Match na promocji za 37zł to aż mi szczęka opadła, on normalnie kosztuje ponad 50zł. Ale nie o wspaniałości Hebe chciałam się tutaj rozwodzić, a o moich zakupach! Ale najpierw muszę pochwalić pędzle, które ostatnio kupiłam. Postanowiłam wziąć pędzle Zoevy. Trochę na czuja, bo wcześniej nie miałam ani jednego ich pędzla, więc nieźle zaryzykowałam. Wybrałam dwa, 230 - pencil i 231- petit crease.

Są FENOMENALNE! NAPRAWDĘ GENIALNE! CUDOWNE, WSPANIAŁE, NIE MAM ZŁEGO SŁOWA. Są pięknie wykonane, eleganckie, zgrabne, przyjemnie się je trzyma w ręku. W pierwszym momencie jak ich dotknęłam to trochę się zlękłam bo były twarde, a jak przyłożyłam je do oka to jakby jakaś przyjemna, futerkowa łapka mnie dotykała. Przepraszam za te porównania, ale staram się oddać to jakie miłe mają włosie! :D Gdy się dzisiaj malowałam to osiągnęłam po prostu taki zgrabny, idealny kształt. To było tak łatwe.. I tymi dwoma pędzelkami wykonałam praktycznie cały makijaż oczu. Polecam je serdecznie całym sercem! Kupiłam też pędzel Hakuro 50S do podkładu i wydaję mi się, że trochę się rozczarowałam..(?) Nie wiem, nie jestem zachwycona jakoś specjalnie, jest w porządku, nie mówię, że jest zły. Jest mocno zbity, gęsty, mięciutki. Nie zostawił żadnych smug, to fakt, ładnie nim zbudowałam krycie, ale chyba spodziewałam się czegoś więcej. W ciągu ostatniego tygodnia zbudowałam sobie całą, własną paletkę Inglota. Generalnie cienie Inglota polecam raczej początkującym, naprawdę ciężko zrobić sobie nimi krzywdę bo są dość marnie napigmentowane, łatwo się blendują. Bardzo długi czas zasadzałam się na palety Sleeka, ale koniec końców stwierdziłam, że sama zrobię własną paletę z kolorów, które mi się podobają i których faktycznie będę używać. Tym oto sposobem stworzyłam swoją własną paletę cieni, gdzie mam kolory, które uwielbiam i którymi można wyczarować cuda! Wydaję mi się, że jest bardzo uniwersalna.
(Słaba jakość i przekłamane kolory, strasznie przepraszam!:()

Połyskliwy złoty i róż, matowa czerń, matowa biel, matowy szary, matowy brąz i matowy beż w sam raz do rozcierania. Głęboki granat, perłowy burgund i taki perłowy, królewski fiolet. Kolory bardzo różne, ale wszystkie są w moim stylu, nie jestem fanką mocno kolorowych makijaży oczu, bardziej stawiam na usta. Musiałam też wyposażyć się w mój ukochany eyeliner z L'oreala bo swój zgubiłam (Go też serdecznie polecam!). No katastrofa, dzisiaj rano chciałam namalować sobie kreski i nie mogłam go znaleźć, nie mam pojęcia gdzie się zapodział. No i dalej możemy przejść do faktycznych zakupów z Poznania! Kupiłam dwa suche szampony Batiste. Osobiście jestem fanką suchych szamponów, nawet jeśli wolisz myć włosy codziennie, to dziewczyna zawsze powinna mieć suchy szampon u siebie. Tak w razie czego, nigdy nie wiesz co się wydarzy, a suchy szampon potrafi uratować całą sytuację. Bardzo przydatne są też na wyjazdy. Jadę teraz do Amsterdamu i będę długi czas w podróży, przydadzą się nawet, żeby dodać im odrobinę objętości, wzięłam dwa. Jeden właśnie na objętość, który pięknie, słodko pachnie i drugi tropicalny, który pachnie trochę kokosem i trochę ananasem. To jest chyba główna ich zaleta, mają fajne opakowania, są bardzo duże i pięknie pachną! Kupiłam też bronzer, chłodny, matowy odcień, jestem BARDZO zadowolona, wreszcie znalazłam sobie świetny bronzer i bardzo mnie to cieszy! Dzisiaj miałam już okazję go użyć i świetnie się spisał. Nabyłam też bazę z Catrice, matującą i zmniejszającą pory, niestety jeszcze jej nie przetestowałam. Dwa cienie z Catrice o CUDOWNYCH KOLORACH! Mają taką przyjemną konsystencję, pięknie napigmentowane, cuda! Wcześniej kupiłam sobie też dwie pary butów. Jak widać powoli szykuje się do mojego majówkowego wyjazdu do Amsterdamu. Miałam wybrać się na targi kosmetyczne do Poznania, ale póki co muszę zaoszczędzić, żeby przywieźć sobie jakieś fajne kosmetyki i ciuchy z Holandii, więc odpuściłam, ale w przyszłym roku na sto procent się wybiorę! No, nieźle się rozpisałam, ale trochę tego wszystkiego było! Dawno też się nie odzywałam.

Mam nadzieję, że przyjemnie i spokojnie spędzicie święta z rodziną i życzę Wam też mokrego dyngusa! Smacznego jajka! :* Do napisania, kochani! Wiem, że wpis strasznie chaotyczny i na szybko, ale to pracowity weekend dla nas wszystkich!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Oops, maybe now we will talk about true essentials. (Faworyty pielęgnacyjne)

  Hej, kochani! Mojego zapału ciąg dalszy, staram się w miarę często Wam pogadać. A dzisiaj opowiem o pielęgnacji. Niezbyt szczegółowo, raczej tanio, ale solidnie! Opowiem o tym jakich produktów osobiście używam i jakie lubię. Nie będzie ich za dużo, ale kto wie, może lubimy te same!
W okresie zimowym/przejściowym cierpię na okropnie suchą skórę. (Wy też tak macie?) Poszczególne partie skóry na buzi lub na dłoniach mi się okropnie przesuszają co nie wygląda zbyt apetycznie. Co jest najważniejsze w pielęgnacji? A to, żeby być systematycznym! Kremowanie naszej buzi lub rąk dwa razy dziennie to absolutne minimum! Nawet latem, słońce też potrafi być dla nas ostre i może nam niestety zrobić krzywdę. Krem nawilżający i krem z filtrem latem to podstawa! Ale teraz konkrety. Mam 20 lat, dlatego też nie używam niczego przeciwzmarszczkowego, bo kolagen w skórze podobno jest produkowany do 25 roku życia i od tego momentu powinno się zacząć działać. Więc nikogo chyba nie zaskoczę jeśli powiem, że używam zwykłego (nie jest wcale taki zwykły!) kremu nivea (zimą tej wersji dla dzieci).



(Cena granatowego to około 14zł za 250ml, a nivea baby jest niestety nieco droższa. Produktu jest tam 100 ml za 13zł.)

Tego kultowego już produktu używam głównie na noc, grubą warstwą nakładam go na oczyszczoną twarz. A czym czyszczę twarz? Biodermą! W blogosferze bioderma to must have. Szczerze mówiąc, sama, dość długo się wahałam czy jest warta swojej ceny. Nie oszukujmy się, do tanich nie należy. Ale jest! Jest naprawdę, naprawdę wydajnym płynem micelarnym. Jeśli się Wam uda możecie złapać go na fajnej promocji. (Ja zamówiłam go sobie ze strony cefarm24.pl, tam w cenie jednego mamy dwa produkty.) Płyn micelarny Bioderma jest bezzapachowy, bardzo sprawnie i dokładnie zmywa makijaż, nie podrażnia skóry, a nawet ją łagodzi. Zdecydowanie zostałam jego fanką. Jak nie macie ochoty wydawania majątku na płyn micelarny to serdecznie polecam Lirene Dermoprogram dla skóry naczynkowej, jest bardzo delikatny i ma PRZEPIĘKNY zapach.


                         (Bioderma; cena ok. 50zł, Lirene Dermoprogram; cena ok. 13zł)

Gdy mowa o doskonałym kremie pod makijaż to polecam Cetaphil (Cetaphil też łapałam na cefarmie24, nie wiem czy jest dostępny w ogóle stacjonarnie). Jest przyjemny, lekki, ponoć bezzapachowy, ale nie wiem jak Wy ja czuję delikatny zapach. Bardzo szybko się wchłania, świetnie się sprawdza pod makijaż. A bardzo ważnym jest, żeby buzię przed nałożeniem makijażu dobrze nawilżyć.
A co kiedy mam ochotę nieco dokładniej oczyścić skórę? Wtedy używam peelingu z Sorayi.

                        

(Soraya Peeling morelowy Ultra-oczyszczający, ok. 9zł)

Jedynym jego minusem jest zapach, ale to chyba też zależy od gustu. Ja za nim nie przepadam, ale wiem, że są ludzie, którym się podoba. Ma bardzo drobne ziarenka w sobie, dzięki czemu dokładnie czyści twarz. Pamiętajcie, że przy używaniu peelingów nie ma się co ze sobą cackać. Mocno szorować twarz dłońmi, aż zrobi się lekko czerwona. O to w tym chodzi, żeby zedrzeć ten zniszczony, zanieczyszczony naskórek i ją głęboko oczyścić. Ale niewolno też przesadzać, peelingi można robić do 3 razy w tygodniu.
A Wy jak sobie radzicie z Waszą skórą? Macie jakieś ulubione kosmetyki do pielęgnacji? :)
Do następnego! Jeśli macie ochotę możecie follownąć mnie na Instagramie, ikonka jest już na stronie! :*

piątek, 11 kwietnia 2014

Let's start with essentials.

Pora wreszcie zacząć. Ciężko będzie zmotywować się do pisania chociaż trzy razy w tygodniu, ale co tam, damy radę. Dzisiaj, postaram się podzielić z Wami moją kolekcją podkładów. No.. Kolekcja to chyba zbyt duże słowo, ale o tym jak ciężko jest znaleźć podkład kiedy jest się naprawdę białym i nie tylko. Kiedyś parę osób pytało mnie, skąd wzięłam tak jasny podkład?! Ha! Aż chcę się powiedzieć, że to moja tajemnica. Ale nie, tym razem się podzielę.

(Wybaczcie proszę to paskudne światło)

Jest wiele rzeczy, które denerwują mnie w podkładach. Wykończenie, podtony, te wszystkie bajery. No ja mam dość od samego słuchania! Szafki w drogeriach aż pękają w szwach od różnych rodzajów podkładów, bb creamów, cc creamów. Który wybrać? No właśnie, oto jest pytanie! Najważniejszym jest zadać sobie parę podstawowych pytań. Czego oczekujesz od podkładu? Jakiego chcesz wykończenia? Jakie tony dominują na Twojej skórze? I najgorsze pytanie na świecie jaki masz rodzaj skóry. Ja mam skórę mieszaną, chyba najgorszą jaką może mieć dziewczyna. Suche policzki, szybko święcący się nos, broda i czoło, no katastrofa. Osobiście szukam podkładu mocnego kryjącego, trwałego, matującego. Skóra mieszana musi być mocno i często nawilżana. Dla skóry suchej lepszy byłby podkład delikatny, lekko kryjący i z naturalnym wykończeniem. Dla skóry tłustej podkład mocno kryjący, ciężki, szybko zastygający, trwały i najlepiej matujący. A teraz pora na pytania, które każda dziewczyna w pewnym momencie swojego życia musi sobie zadać.
Czego oczekujesz od podkładu?
- lekkiego krycia (sheer)
- średniego
- czy mocnego
To jest bardzo ważne, jeśli chcesz mocnego krycia, to żadne BB creamy czy CC creamy Cię nie zadowolą. Należy też pamiętać, że podkłady z mocnym kryciem zapychają pory, przyczyniają się do powstawania zaskórników, niedoskonałości. Dlatego ważnym jest by dobrze oczyścić naszą skórę, kiedy już tylko jesteśmy w domu i możemy zmyć makijaż. Najlepiej jest zrobić to w trzech krokach. Żel, płyn micelarny i na koniec jeszcze jakiś tonik. Wtedy jesteśmy pewni, że nasza skóra jest należycie oczyszczona.
Jakie wykończenie?
- naturalne (podkład zwykle jest bardzo lekki, przyjemny, delikatny, skóra nieco się lepi, BB creamy są bardzo dobrym przykładem)
- zdrowe (lekko świecące, podkłady mineralne np. Lily Lolo, podkłady w musie)
- kompletnie matujące (podkład zastyga na twarzy niczym farba, np. MAC Pro Longwear)
Ja osobiście jestem fanką bardzo mocno matujących podkładów, wykończenie i rodzaj krycia bardzo często się ze sobą łączą. Pamiętajcie też, że w większości podkładów krycie możemy budować, stopniowo nakładając na dane miejsca większą ilość produktu.
Jakie tony są dla mnie?

(Różne przykłady tonów w różnych produktach. Spójrzcie jak okropnie prezentuje się Lancome)

To jest już dużo prostsze. Zwykle w podkładach występują raptem trzy lub cztery. Każdy je musi dopasować do siebie. Jeśli jesteś delikatnie opalony, masz nieco ciemniejszą karnację, żółte i pomarańczowe tony są dla Ciebie. Jeśli jesteś jasny, Twoja skóra latem opala się na czerwono, różowe i neutralne tony są Twoje. Pamiętajcie o tym jak ważne jest dopasowanie podkładu do koloru skóry. Nic nie wygląda tak źle jak odcinający się podkład. Ważnym jest, żeby produkt rozetrzeć delikatnie też na szyi i uszach, najlepiej resztką, która została Wam na palcach lub pędzelku. To na pewno uratuje nieco sytuację! Jeśli już wiesz, że potrzebujesz czegoś naturalnego, wybierz się po BB Cream, a jeśli chcesz czegoś mocniejszego sięgnij po Rimmela Stay Matte lub z nieco droższej półki MACa.
Chyba odbiegłam od tematu. Jaki podkład jest najlepszy dla jasnej karnacji?

Najjaśniejsze jakie aktualnie posiadam to Dermacol numer 208 (cena 14,99zł), NYX HDF01 Nude (około 80zł) i Rimmel Match Perfection w kolorze 010 light porcelain (cena około 25zł). Który najlepszy? Dermacol! Cena niesamowita, krycie fenomenalne, ale.. Szybko można zrobić sobie nim krzywdę. Co mam na myśli? Nałożysz go za dużo i Twój makijaż po paru sekundach spłynie, jest bardzo ciężki, gęsty. Nakładanie go cienką warstwą jest bardzo ważne,  należy go mocno, długo wcierać pędzelkiem, długo zastyga na twarzy. Ma przyjemny zapach, pudrowy, delikatny. NYX ma dużo lżejsze krycie, nie ma tak mocnego zapachu, jest naprawdę lekki i przyjemny, krycie możemy spokojnie budować, nie matuje, ale w połączeniu z pudrem świetnie się sprawdza. Co do Rimmela - krycie słabe, kolor szary, twarz wygląda źle, nie da się go jakoś podbudować, jest nieprzyjemny. Zdecydowanie do niego nie wrócę. Z jasnych podkładów polecam też L'oreal True Match wydaję mi się, że C3. True Matcha używałam przez dość długi czas, kosztuje około 60zł. Jeden z lepszych podkładów jakich używałam.
Jeszcze kilka słów ode mnie. Nie jestem profesjonalistką, dzielę się tym, czego sama się dowiedziałam na własnej skórze i staram się nauczyć też Was, żebyście nie dawały sobie wciskać pomarańczowych podkładów, gdyż dobrze wiemy, że nie wygląda to zdrowo i dobrze. To na tyle! Tymczasem idę słuchać nowej piosenki EXO. Do następnego!